Powszechne nielegalne udostępnianie filmów to już prawdziwa plaga. Nic więc chyba dziwnego, że twórcy filmowi biją na alarm i niechętnie podchodzą do części widzów. Coraz częściej sporo grupa osób ogląda jakiś film na długi przed jego kinową premierą. Co gorsza, właściwie nikt się już tego nie wstydzi, a widzowie pirackich wersji chętnie dzielą się na formach internetowych swoimi spostrzeżeniami na temat filmów, które uczciwi kinomani zobaczą dopiero za kilka tygodni. Nie podejmuje się dyskusji nad etycznością takich zachowań. Coraz częściej dominuje przekonanie, że osoby, które nie ściągają nielegalnie filmów z Internetu lub nie oglądają ich online, to naiwniacy, którzy płacą za to, co mogą mieć za darmo. Nikt nie zastanawia się, że jeśli nie będzie legalnych wpływów z filmów, to nie będzie motywacji – zarówno u artystów, jak i u producentów czy dystrybutorów – żeby kręcić kolejne. Nawet artysta niezależny potrzebuje przynajmniej skromnego budżetu na swój projekt. Jeśli wszystkie filmy będą dostępne za darmo, to może się okazać, że samych filmów będzie coraz mniej. Wtedy ci zadowoleni z siebie ludzie, którzy nagminnie łamią prawa autorskie twórców filmowych, też nie będą mieli czego oglądać. Ciekawe, czy wtedy będą się chwalić swoimi praktykami i namawiać do nich innych fanów kina.
Złe skutki piractwa

