Serial kontra film

Przemysł filmowy nie ma w ostatnich latach łatwego życia. Nie dość, że nowe filmy bardzo często są nielegalnie rozpowszechniane, co powoduje straty finansowe, to jeszcze wyrosła kinu ogromna konkurencja w postaci seriali. Kiedyś serial traktowany był tylko jako coś zupełnie nieporównywalnego z filmem, jako rozrywka gorszej kategorii. Dziś nawet reżyserzy, na przykład Agnieszka Holland, śmiało mówią, że przyszłością sztuki filmowej są właśnie ambitne dramatyczne seriale. Można w nich opowiedzieć bardziej skomplikowane historie, bo ma się do dyspozycji więcej czasu, a standard kręcenia wciąż rośnie. Można pozwolić sobie na eksperymenty formalne, które dotychczas zarezerwowane były dla produkcji pełnometrażowych. Seriale mają własne nagrody, jeszcze nie tak prestiżowe jak filmowe Oscary, ale coraz bardziej cenione. Na dodatek przyzwyczajenie widza do oglądania najwyżej godzinnych odcinków sprawia, że bardzo trudno skupić uwagę odbiorcy na czymś dłuższym. Widz nieprzyzwyczajony do dwu- lub trzygodzinnych produkcji łatwo się nudzi. To stawia przed twórcami filmowymi nowe wyzwania, którym nie wszyscy są w stanie sprostać. Nic dziwnego, że wielu artystów znanych z filmów decyduje się spróbować swoich szans w serialach, wierząc, że to nie krok w tył, lecz naturalna ewolucja filmowej sztuki.